piątek, 14 sierpnia 2015

Zjadacz Snów cz.8

Hej,hej!
Coraz mniej was tu, coraz mniej wyświetleń i komentarzy :(
Zobaczymy czy przeczytacie część ósmą.
Zapraszam!
"[...]Doszła do  nas ta sprzątaczka, powiedziała coś mężczyźnie. Ten zerwał się z kanapy i wyszedł razem z nią. W końcu mogę umyć tego przeklętego kocura. Tylko gdzie on się ukrywa. Pobiegłem na górę sprawdzić w pokoju tej dziewczyny. Ku moim przypuszczeniom siedział sobie na łóżku.
-Wszędzie Cię szukałem! A ty tu się ukrywasz.-powiedziałem po czym wziąłem go na ręce.
  Poszedłem do łazienki. Włożyłem kota do wanny. Spróbowałem go umyć, ale on wyraźnie bał się wody. Może to jest bez sensu. Może to wcale nie jest ta dziewczyna. Ale przynajmniej jak go umyję, to ludzie nie będę się na mnie gapić.
  Nalałem sobie na rękę lawendowego płynu i wyszorowałem go całego. Spłukałem całą pianę, a kota wytarłem ręcznikiem. Nawet mnie nie podrapał. Wziąłem szczotkę i przeczesałem jego futro. Gdy już miałem brać się za wysuszenie go suszarką, on leżał na podłodze. Wił się. Jego ciało wstrząsało drgawkami.
  Chyba go zabiłem!-pomyślałem. Spanikowałem, zabrałem kota do pokoju, dziewczynki. Gdy doszedłem do drzwi, na moich ramionach nie spoczywał kot, a ta dziewczyna sprzed lustra.
  Położyłem ją na łóżku, przykryłem ją kocem. Była strasznie zimna. Usiadłem i myślałem co dalej. W końcu nie może tu zostać, bo morderca, będzie chciał ją zabić.  A tego nie chciałem, nawiązałem z nią jakąś dziwną więź, kiedy była kotem.
  Ale nadal nie wiedziałem kto jest zabójcą. Kamerdyner, sprzątaczka, ogrodnik, czy może ktoś zupełnie inny.
  Usłyszałem trzask schodów, ktoś tu szedł. Co ja powiem, że znalazłem ją gdzieś, ale co mogła robić ta dziewczyna na ulicy. Powinienem ją ukryć, tylko, że nie było czasu. Ktoś otwierał drzwi.
-Co ty tu znowu wyrabiasz?-zagadnął kamerdyner-I kim jest ta dziewczyna.
  Spojrzał na mnie i na nią. Jego wzroku został na jej twarzy.
-To..to, nie możliwe-podszedł do niej i usiadł przy łóżku. Gdyby to on był mordercą, mógłby ją zabić. A nie zrobił tego.
-To ona. Kiedy zaginęła, bardzo się martwiłem, po zabójstwie jej rodziców-wyglądał jakby zaraz miał się rozpłakać- Myślałem, że morderca ją porwał.A ten kot...
  Pogładził ją po policzku.
-Zawsze się nią zajmowałem, wiesz? Bawiła się lalkami. A teraz znów tu jest!
  Przykrył ją starannie kocem. Stałem wpatrzony w ścianę. Skąd wiedział o kocie? Może już wcześniej się domyślił, tylko nie wiedział co zrobić. Tylko co ja miałem z tym wspólnego. Dlaczego to właśnie ja mam takiego pecha.
-Ja-ak, ona m-aa na imię?-zająknąłem się.
-Grace-mruknął i spojrzał na mnie-może przejdziesz się gdzieś, potem ją odwiedzisz, może nawet się zaprzyjaźnicie.
  Wyszedłem z pokoju i natychmiast się obudziłem"
                                                                                      CDN
Mam nadzieję,że się wam spodobało. Proszę o komentarze :>
Miłego dnia!

środa, 12 sierpnia 2015

Zjadacz Snów cz.7

Witajcie!
Sorry, że wczoraj nie było nic dodane, ale dziś już zamieszczam siódmą część. Mam nadzieję, że poprzednie, się wam spodobały.
Zapraszam!
"[...] Położyłem się spać kilka minut po północy. Wcześniej rozmawiałem z Jarred'em.
  Nakryłem się puchatą kołdrą i próbowałem zasnąć. Od tej nocy, gdy ten facet był pod moim domem, miałem wrażenie, że on nadal mnie prześladuje. Nie chciałem nic mówić rodzicom, w tym ojcu, bo od razu by mnie wyśmiał. Przewracałem się z boku na bok. I w końcu zasnąłem.
                                                 *
  Siedziałem na łóżku w salonie. Wolałem 'wyprać' tego kocura, gdy kamerdyner gdzieś sobie pójdzie. Ale on wiedział, że coś kombinuję i rozsiadł się przed telewizorem w salonie. Wybrał aobie idealne miejsce, by mieć oko na mnie. Lub na to czy nie wchodzę na górę.
  Wyszedłem na dwór, by wymyślić co zrobić. Poszedłem usiąść przy jeziorku. Zobaczyłem pod wodą jakiś kształt. Dokładniej się przejrzałem.
To chyba był trup. Wziąłem do ręki kij i szturchnąłem go. Nie poruszył się.
  Czym prędzej pobiegłem do środka.
-Tam, w jeziorze pływa truposz!- wykrzyknąłem zdyszany.
-Gdzie tam w naszej wodzie?- wstał i wyszedł z domu.
  Gdy doszliśmy nad wodę, nic już tam nie było.
-Widzisz tu jakiegoś trupa, bo mnie oczy nie mylą.- i odszedł, wyraźnie wzburzony.
  Może mi się zdawało, ale jak mogło mi się przewidzieć skoro dotkąłem go tym kijaszkiem.
  Poszedłem poszukać kota. Ale nigdzie go nie było. Ta dzisiejsza wyprwa to  kompletna klapa. Znikający umarły i brak tego kota-dziewczyny. Dom Wariatów.
  Niedługo potem, wszedłem do pensjonatu, przy okazji obtarłem sobie rękę. Usiadłem obok mężczyzny.
-Znalazłeś coś ciewkawego?- zapytał.
-Nie.- odburknąłem."
                                       
 
CDN
Nie miałam jakoś weny, więc jest mniej. Fakt faktem, że piszę na telefonie :/
Nie zapomnijcie komentować!
Miłego Dnia ;>

poniedziałek, 10 sierpnia 2015

Zjadacz Snów cz.6

Hej,hej!
Mam na nadzieję, że poprzednie części wam się podobały. Dziś szósta część przygód Luke'a!
"[...]- Tak zamordowano, tutaj rodzinę, ale zapeniam Cię młodzieńcze, że tobie nic się tu nie stanie.
  Doszedłem do wniosku, że ten kamerdyner nie był taki zły. Nawet mi trochę pomógł. Ciekawe gdzie podział się Jarred i moja mama.
  Zobaczyłem, że ten kot chyba mnie polubił. Łasił się do mnie, ciągle chciał, żebym go głaskał. On jest kluczem, pojawił się tu, gdy zabito tamtych ludzi. I ta dziewczynka, co się z nią stało, czemu jest inny rok. Tyle niewiadomych.
  Poszedłem poszukać jakiś poszlak w pensjonacie, upewniwszy się, że mężczyzna śpi, wbiegłem schodami na górę. Wszedłem do pokoju tej dziewczynki.
  Na ścianie wisiało ogromne lustro, wcześniej było coś tu napisane, sądząc po plamach jakie zostały. Otworzyłem szafkę, w której leżał pamiętnik. Pisała w nim, że męczą ją senne koszmary. Że rodzice jej nie doceniają. Pisała nawet o jakimś Jonie. Pewno się w nim zakochała.
  Spojrzałem na kota, który był wyraźnie podekscytowany. Stanął przed lustrem i o.. Nie zobaczyłem tam zwierzęcia, była w nim bardzo ładna dziewczyna o niebieskich oczach i czarnych włosach. Miała jasną karnację. Wyglądała na smutną. Co ja siebie myślę, a gdyby mnie ktoś zamienił w kota, to hasałbym, ze szczęścia.
  Nie wiedziałem co mam zrobić by ją odmienić. Musiałem pogadać z Jarred'em.
                                       *
  Pierwszy raz dziękuję tym idotom zna przeciwka, że włączyli sobie to durne radio.
  Sięgnąłem po telefon, zadzwoniłem do mojego kumpla. Poprosiłem go o spotkanie.
                                       *
-To nie jest jakiś kot! Tylko bardzo ładna dziewczyna!- wykrzyknąłem, gdy siedzieliśmy w parku.
-Jak to laska?
-No a myślisz, że za pojęciem dziewczyna, kryje się coś innego?-spytałem z sarkazmem.
-Ktoś musiał ją zamienić. Może ten co ich zabił.- mruknął.
-To jest pewnie ta laska, co jej ciała nie znaleziono. Tylko jak ją odmienić.- nie wiedziałem co o tym myśleć.
  Siedzieliśmy zastanawiając się co mogę zrobić. Jarred jedyny mi wierzył i jeszcze pomagał. Najlepszy przyjaciel jakiego miałem, w sumie jedyny.
-Mówiłeś, że on jest jakiś zapchlony i brudny. Nikt nie chciałby takiego kota, nikt też się nim nie zajmuje, więc może byś go umył, i wtedy wróciłaby do swojej pierwotnej postaci.-rzekł.
-To nie taki zły pomysł, nawet jak się nie uda przynajmniej, kocur będzie czysty.
  Podziękowałem Jarred'owi i wróciłem do domu. Ojciec nadal chciał mnie gdzieś wysłać i był wściekły. Mama przekonała go, narazie, żeby nigdzie mnie nie wysłał.
-Gdzie się szlajałeś, chłopcze?-spytał, nadal udawał, że dostał jakieś choroby, od tego uderzenia.
-Byłem z Jarred'em- odparłem.
-Z tym grubasem?
-Nie waż się obrażać moich przyjaciół.-warknąłem i pobiegłem do swojego pokoju."
                                     CDN
Pisałam na telefonie, więc mogło być mniej. Ale jutro już normalnie. Nie zapominajcie komentować! Nie miałam innej grafiki :\
Miłego dnia :>

niedziela, 9 sierpnia 2015

Zjadacz Snów cz.5

Hej,hej!
Jest tak mega, strasznie, gorąco, aż się myśleć nie chce ;)
Ale i tak mam dla was piątą część! Zapraszam!
"[...]-Musisz odkryć z tym kotem-rzekł Jarred.
-Sam na to wpadłeś?
-Ten kot wszystko zapoczątkował, więc zapewne wszystko zakończy! A nóż nawet Ci pomoże?-mówił dalej.
-Niech zakończy to jak najszybciej, bo naprawdę, będziesz odwiedzał mnie w psychiatryku. Ten kot mniej czasami przeraża, a czasami wydaje się być taki, no...ludzki-siedzieliśmy u Jarred'a, czytając wszystko co wiązało się z jakimkolwiek snem.
-Ej, a może to był Kuba Rozpruwacz?-zamyślił się.
-Tak, musiałby przeżyć, sto lub dwieście lat. A do tego jak widzisz nie jestem kobietą!-wykrzyknąłem.-Po za tym myślę,że wszystkiego dowiem się, gdy będę w tej bibliotece. Tam kryją się wszystkie odpowiedzi!
-W bibliotece? Ty nigdy nie byłeś, w żadnej bibliotece.
-Nie marudź, poradzę sobie, tylko ten kocur się we mnie wpatruje-mruknąłem.
-Ej weź go może potraktuj lustrem, przywal mu czymkolwiek, tak jak temu swojemu nieszczęsnemu ojcu łopatą-zaśmiał się
                                                                                        *
  Wieczorem leżałem w łóżku, rozmyślając o śnie. Ten kot nie był, aż taki zły. Tylko te przeczucia, że coś tam jest nie tak jak powinno.
                                                                                       *
  Byłem w bibliotece z tym kotem. Za ladą stała kobieta, a w bibliotece było prawie pusto. Pełno książek,gazet i innych makulatur. Rozejrzałem się w poszukiwaniu, czegokolwiek co mogło by mi pomóc. Nagle coś przyszło mi do głowy.
-Przepraszam, jaki dziś dzień?-spytałem bibliotekarki.
-Głupie pytanie, 10 października 1990 roku.-odszedłem.
  Był czerwiec, a nie jakiś październik. Postanowiłem głębiej poszukać w bibliotece, przejrzałem gazety, książki, czasopisma, i na nic nie natrafiłem. Szukałem dalej, wziąłem się za te starsze gazety, chciałem znaleźć coś związanego z tym pensjonatem.
-Czego szukasz, kochaneczku-spytała kobieta.
-Gazet. Czy stało się coś, związanego z tym pensjonatem, niedaleko?.- teraz już będzie wiedzieć, czego szukam, o ile to coś istnieje. Bibliotekarka, poszperała w wielkiej stercie i rzuciła mi jedną gazetę. Pisało w niej coś, o dokonanym morderstwie, w owym pensjonacie, cała rodzina została zabita, prócz dziewczynki, której nie znaleziono, od tamtej pory kręcił się tam kot.
-Wiedziałem, że on ma coś z tym wspólnego. Ale przecież kocur, ich nie zamordował.-mruknąłem do siebie.
  Wyszedłem z biblioteki, może powinienem, znaleźć zabójcę. A może on nadal jest w tym domu. Zauważyłem, że kot ocierał się o moją nogę, jak gdyby mówił 'dobra robota'. Albo, rzeczywiście, zwariowałem."
                                                                                   CDN
Na razie tyle, jak wspomniałam, przez te upały trudno się myśli. Zapraszam do komentowania! I nie mogłam znaleźć innego obrazka, więc macie ten gif!
Miłego dnia ;>

sobota, 8 sierpnia 2015

Zjadacz Snów cz.4

Hej,hej!
Dziś rano nie było posta :( Więc piszę wam go popołudniu!
"[...]-Ja chyba zwariowałem-mruknąłem do siebie. Kot zagrodził mi drogę, próbowałem go obejść ale nie dawał mi spokoju.
-Odwal się, głupi kocurze-krzyknąłem, a on tylko prychnął.
-Chcesz ze mną iść-domyśliłem się i wziąłem go na ręce. Wcale nie był taki zły, ale to przez niego mam ten sny. Skierowaliśmy się w stronę, którą pokazała mi ta sprzątaczka. Gdy spojrzałem na pensjonat, zauważyłem człowieka w cieniu. 
  Przyśpieszyłem kroku, by ten podejrzany typ nic mi nie zrobił. Wolałem obudzić się w jednym kawałku. Jednak facet (lub kobieta), zniknął (lub znikła).
  Wreszcie dotarłem do biblioteki wskazanej przez sprzątaczkę. Wszedłem do środka.
                                                                                       *
  Czemu muszę budzić się w najlepszych momentach? Spojrzałem na zegarek, było parę minut po północy. 
  Wyjrzałem przez okno. To było chore. Stał tam ten typek ze snu. Postanowiłem wyjść do niego. Wiecie tak jak w horrorach, ci głupi ludzie idą, żeby sprawdzić co się stało, zamiast obudzić kogoś z rodziny. Do tego nie biorą, żadnej broni, a potem wydzierają się, gdy zobaczą ducha, lub coś ich zaatakuje. Tak właśnie to wyglądało.
  Czułem się tak głupio, byłem już na podwórku, gdy przypomniałem sobie, że łopata stoi niedaleko. Zabrałem ją i poszedłem w kierunku tyłów domu. Wychodziłem zza ściany, niestety faceta (był to prawdopodobnie mężczyzna), już tam nie było. Może uciekł i czai się teraz za mną, odwróciłem się o
i przy grzmociłem mu w głowę.
-Luke, zwariowałeś?!-wykrzyknął ojciec.-Co ty tu w ogóle robisz?
  Nie pomyślałem, że mój ojciec mógł zauważyć, że wychodzę z domu i poszedł sprawdzić gdzie idę.
-Do domu, natychmiast! Zaraz sobie pogadamy!
  Popędziłem w stronę domu, teraz pewnie uważał,że specjalnie go tam zwabiłem i próbowałem rozwalić łeb. Po części się cieszyłem, w końcu dostał za swoje, ale teraz zgotuje mi piekło.
-Luke, kochanie co ci odbiło wychodzić z domu w środku nocy?-spytała mama, gdy siedzieliśmy w salonie.
-To, no przez ten sen-mruknąłem, nie chciałem wspominać,że stał tam jakiś mężczyzna. Matka opowiedziała ojcu o moim śnie, na co ten roześmiał się.
-Sen? Boisz się snów? Może narobiłeś do łóżka, bo tak cię wystraszył?-zakpił ze mnie.
-Nic mnie to nie obchodzi, że mi nie wierzycie!
-Powinniśmy zabrać go do jakiegoś zamkniętego zakładu psychiatrycznego-zaproponował ojciec z uśmiechem na twarzy- A potem do szkoły z internatem, on jest jakimś młodocianym recydywistą. Rozwalił mi głowę, już nie długo, może nas powybijać.
 Nie wytrzymałem.
-Nie zrobicie ze mnie wariata! A jak chcecie kogoś wsadzać do psycholi, to tylko ojciec się tam nadaje.- wybiegłem z salonu, by mnie nie dogonił.
  Zamknąłem drzwi na klucz. Wolałem zostać w tym śnie na zawsze, niż na chociaż jedną minutę w tym domu. 
  Zadzwoniłem do Jarred'a by go przeprosić, było późno ale on pewnie nie spał. Opowiedziałem mu o tym co się stało. Przynajmniej on jeden mi wierzył."



                                                                                 CDN
Mało wyświetleń na blogu :( Jeszcze mniej komentarzy :(
Jeśli się wam spodobało, to komentujcie!
Miłego dnia :>

piątek, 7 sierpnia 2015

Zjadacz Snów cz.3

Witajcie!
Widzę, że to opowiadanie przypadło wam do gustu, wiec Białe Piaski, skończę później. A narazie, zapraszam!
"[...]Wkurzony wyszedłem z domu. Jarred podążał za mną. Wskoczyłem na schodki, domu sąsiadów, i zapukałem.
  Otworzył mi starszy facet, w rockowych ciuchach, za nim stała kobieta, ubrana bardziej emo.
-Czy pan, zwariował?! Puszczasz człowieku, to swoje głupie radio, o siódmej nad ranem!W soboty nie można się wyspać, bo budzą mnie te pańskie rzępoły! Teraz są wakacje, a ja chcę pospać, więc niech pan uprzejmie wyłączy to, bo doprowadza mnie to do szału!-wykrzyknąłem-Pan też wygląda jak obszarpaniec, i takiej też muzyki pan słucha!
  Naprawdę wkurzony powlokłem się do domu. Ten facet stał nadal w drzwiach i patrzył jak odchodzę, tak jak wspominałem, nie pierwszy raz, już tam byłem. Raz nawet, prawie się na niego rzuciłem, ale Jarred mnie odciągnął.
-Śnił Ci się dzisiaj ten sen?-zapytał mnie, gdy jedliśmy śniadanie, w moim pokoju.
-Mhm-mruknąłem, nie odrywając się od kanapek.
-Luke, to naprawdę zły omen. To nie wróży dobrze.
-A ty nie jesteś wróżką, żeby mi cokolwiek wróżyć-warknąłem i zaniosłem talerze do kuchni. Jarred spakował się i wyszedł. Nie chciałem się z nim kłócić, ale w pewnych chwilach doprowadzał mnie do szału.
  Podszedłem do mamy, mimo woli, powiedziałem jej o dzisiejszym śnie. Ona i tak mi nie uwierzyła.
-Luke, przesadzasz! Idź się przewietrzyć, albo idź do pokoju! Nudzi Ci się i tyle-powiedziała.
  Postanowiłem się przespać, może odkryję coś w tym śnie.
                                                                                          *
  Byłem pod pensjonatem. Kryła się tu jakaś zagadka, postanowiłem,że ją rozwiążę. Nie pozwolę na to, żeby ten sen nękał mnie do  końca życia.
  Wszedłem do środka, w kuchni kręcił się kamerdyner, a salon sprzątała jakaś kobieta. Poszedłem rozejrzeć się na górze.
  Wszedłem do jednego z pokoi. Na ścianie widniał napis:'Zjadacz Snów, strzeż się!'. Działo się tu coś dziwnego. Pokój był brudny, jakby nikt tu nie sprzątał.
-Co tu robisz, chłopczyku?-usłyszałem głos za swoimi plecami.
-Znów mnie straszysz?-odpowiedziałem pytaniem, na pytanie. Przecisnąłem się obok niego. Stanął w drzwiach.
-Nie szukaj w domu. Wybierz się gdzieś.
  Wyszedłem. Może ten wąsacz ma racje. Rozejrzę się po za tym pensjonatem. Tam na pewno znajdę coś ciekawego. Przed wyjściem zapytałem tej kobiety, gdzie jest jakaś biblioteka, czy coś podobnego.
  Wyszedłem z pensjonatu. Kątem oka zobaczyłem tego kota, a przy jego łapie, coś dziwnego przypominającego ludzką kość. Odwróciłem się, ale tajemniczy przedmiot zniknął."

                                                                                   CDN
Mało, ale może wieczorem coś dopiszę!
Miłego dnia!

czwartek, 6 sierpnia 2015

Zjadacz Snów cz.2

Hej,hej!
Mam dla was już drugą część tego opowiadania. Myślę, że pierwsza część się wam spodobała, więc zapraszam was na drugą :)
"[...] To było naprawdę dziwne, nie wiedziałem co o tym myśleć. Przetarłem ręcznikiem zranioną rękę i poszedłem, powiem mamie o tym śnie.
-Luke, co się stało?-zapytała. Spojrzałem w lustro. Byłem blady jak ściana. To przez ten cholerny sen. Opowiedziałem jej o tym koszmarze.
-Musiałeś wcześniej, zahaczyć o coś. Takie rzeczy nie maja miejsca w realnym świecie-oznajmiła i zajęła się zmywaniem.
  Jasne, nie uwierzyła mi. Po co miałby zmyślać takie głupoty. Postanowiłem zadzwonić do Jarred'a. Nudziło mi się w domu, więc może u mnie zanocuje.
  Mój kumpel przyszedł po dwudziestu minutach. Był nieźle zmęczony.
-Biegłeś?-zaśmiałem się. Obrzucił mnie gniewnym spojrzeniem. Wyszliśmy na dwór. Nie lubiłem siedzieć w domu, gdy przebywał w nim mój ojciec. Narobił by mi wstydu.
  Wyjąłem piłkę do siatkówki. Graliśmy bardzo długo, zjedliśmy obiad i znów wyszliśmy na dwór, a ja rozstawiłem basen. Kąpaliśmy się do kolacji.
  Późnym wieczorem, siedzieliśmy w łóżkach.
-Miałem dziwny sen, goniłem...-zastanowił się.
-Niebieskiego fiata-mruknąłem.
-Skąd wiesz?-zapytał lekko zdezorientowany.
  Opowiedziałem mu o tym dziwnym śnie. Na początku nie chciałem, mu nic mówić. Nie będę się zwierzał jak jakaś dziewczyna. Ale on zadawał tyle pytań, był uparty jak osioł.
-Chodźmy już spać.-powiedziałem bez przekonania. Trochę bałem się zasnąć. Ale sen przyszedł tak samo szybko jak wczorajszej nocy.
                                                                                 *
  Tak jak myślałem, znów znalazłem się w śnie. Byłem teraz przed pensjonatem. Wraz z mamą i Jarred'em. Może jak powiem komuś o śnie, to on do niego wkracza-zastanowiłem się.
  Weszliśmy do budynku. Coś przebiegło mi przed nogami. To ten kot, popatrzyłem w jego stronę, ale go tam nie było.
  W środku stał wąsaty kamerdyner, był naprawdę podejrzany.
-Witam w pensjonacie, proszę się rozgościć-powiedział i odszedł.
  Pobiegłem na górę, sprawdzić czy nie ma tam tego kocura. Siedział w malutkim pokoiku. Był urządzony jak pokój jakieś nastolatki.
-To wszystko twoja wina, ale ja dowiem się jaką rolę odgrywasz, ty głupi kocurze-warknąłem i wyszedłem, kot nie ruszył się nawet z łóżka.
  Gdy szedłem korytarzem zauważyłem jakieś czerwone plamy na podłodze. Obróciłem się, stał tam ten kamerdyner, wrzasnąłem na niego.
-Po co pan tak straszy ludzi?! Zaraz dostanę zawału!
  Zbiegłem na dół, by znaleźć się jak najdalej od upiornego mężczyzny, i tych plam wyglądających na krew.
  Wyszedłem na dwór, poszukać Jarred'a. Nie mogłem pozbyć się myśli, że ktoś mnie obserwuje, oraz tego,że coś nie dobrego stało się w tym miejscu.
  Nigdzie nie mogłem go znaleźć. Przecież nie zapadł się pod ziemię. Postanowiłem rozejrzeć się po ogrodzie. Było tu nawet małe jeziorko.
                                                                                   *
  Znów obudziła mnie ta cholerna muzyka, o nie tego już za wiele, ubrałem kapcie.
-Gdzie idziesz?-spytał Jarred.
-Uciszyć tych idiotów!
  Chłopak nie chcąc pozwolić mi iść samemu, też ubrał się i ruszył za mną. Nie pierwszy raz Jarred u mnie śpi, i nie pierwszy raz idę uciszyć tych psychicznych ludzi."
                                                                                   CDN
Podobało się? Komentujcie!
Miłego dnia!

środa, 5 sierpnia 2015

Zjadacz Snów cz.1

Hej, hej!
Dziś mam dla was pierwszą część Zjadacza Snów, powiem, szczerze, że nie wiem czemu taki tytuł :)
Co do Białych Piasków, następna część pojawi się jutro lub pojutrze! I mam nadzieję,że to opowiadanie również się wam spodoba!
Zapraszam!
"Obudziłem się zlany potem, krzyczałem.
-Luke!?-zawołała mama-coś się stało?
-Nie, już idę!-odkrzyknąłem.
  Śnił mi się brudny, zapchlony kot. Sierść miał zlepioną za kołtunioną.A jego oczy były czerwone. On mówił, ze wszystko się zacznie.
  Otrząsnąłem się, nie będę przejmował się głupim kotem, który na dodatek mi się przyśnił. Sny nie mają jakiegoś większego znaczenia-pomyślałem.
  Ubrałem się na galowo i zszedłem po schodach na dół, na śniadanie. Czwarty stopień trzeszczał, więc zawsze go przeskakiwałem. Te schody mają już, ze sto lat, powinni je w końcu wymienić, zanim korniki je pożrą.
-Luke, uczesz te włosy-mama wzięła szczotkę  i przeczesała moje czarne włosy. Grzywka opadała mi na oko. Oczy mam zielone.
  Zjadłem płatki z mlekiem, wcześniej przygotowane przez mamę. Śniadanie odbywało się w absolutnej ciszy. Było słychać tylko muzykę z radia sąsiadów. Zawsze o poranku włączali sobie te szarpidruty, przez co w soboty nie można było się wyspać.
-Mamo, muszę już iść!-wstałem i już miałem otwierać drzwi.
-Mój dzielny czternastolatek-westchnęła-Leć już!
  Wyszedłem z domu, pogrążony we własnych rozmyślaniach. Moja matka była taka dobroduszna. Zajmowała się domem, zawsze się mną interesowała. Porządek burzył tylko mój ojciec. Wolał zajmować się swoją firmą. Gdyby mógł już dawno, pozbył by się mnie.
  Doszedłem do szkoły, ostatni dzień w tej budzie i wakacje. Cieszyłem się na myśl o nich. Mieliśmy jechać z mamą do Grecji, bez ojca.
  Na korytarzu zebrał się już spory tłumek uczniów. Poszukałem swojego przyjaciela z klasy Jarred'a.
Ruszyłem w jego stronę.
-Luke, nareszcie-zawołał. Jarred był dość gruby i niższy ode mnie. Znaliśmy się od przedszkola.
  Razem weszliśmy na salę gimnastyczną. Po drodze opowiedziałem mu o tym kocie ze snu.
-To naprawdę zł omen-mruknął. Jedna z  jego wad, wiara w przesądy. Dajmy przykład, raz szliśmy razem do szkoły, drogę przebiegł nam czarny kocur. Jarred obszedł szkołę, tak, żeby nie przejść tam gdzie szedł kot.
                                                                                     *
  Na początku dnia myślałem ,że będzie to najlepszy z najlepszych. Niestety rodzice wszystko popsuli.
  Popatrzyli na świadectwo jak dla mnie było dobre. Ale nie dla nich. Oceny były zdecydowanie za słabe. Dlatego ja nigdzie nie pojadę. Zostanę sobie z głupią ciotką, na okres, gdy oni będę odpoczywać "od moich wybryków' , jak powiedział ojciec.
  Po prysznicu, położyłem się spać. Nie chciałem ich oglądać. Sen przyszedł szybko.
                                                                                      *
  Byłem w śnie. Nie to niemożliwe. Spałem i byłem przed jakimś domem. Mogłem kontrolować swoje ciało, ruszyłem ręką, nogą. Zobaczyłem niebieskiego fiata. A w środku siedział jakiś gość.
  Podszedłem do niego, chcąc zapytać się co się tu do cholery dzieje.
-Proszę pana?-spytałem ostrożnie.
-Wsiadaj-warknął i wysiadł z auta. Zaciągnął mnie i wsadził do samochodu, odjechaliśmy. Bylem zbyt zdumiony, żeby się szarpać. Wsiadając zahaczyłem o gwóźdź, bolało. To nie jest normalny sen.
  Jechaliśmy drogą, ciemną drogą. Niebo było niebieskie, bez chmur, trawa zielona, bez najmniejszych roślin. Zacząłem panikować.
  Usłyszałem jakiś krzyk, w stylu 'zatrzymaj się'. Nie obejrzałem się nie chciałem widzieć kto krzyczy.
                                                                                       *
  Obudziły mnie te szarpidruty zna przeciwka. Zwlokłem się z łóżka i postanowiłem wszystko opowiedzieć mamie. Spojrzałem na swoją rękę, była lekko rozcięta. Tak jak w śnie, przecież zahaczyłem o ten gwóźdź."
                                                                                 CDN
Mam nadzieję,że się wam spodobało. Było by więcej, ale jadę nad wodę :)
Co stanie się z Lukiem? Jak rozwinie się jego sen?
Miłego dnia!
                                                                             

wtorek, 4 sierpnia 2015

LBA

Hej, hej!
Dwa razy zostałam nominowana do LBA, więc odpowiem na te pytania!
Pierwsza nominacja od Joasi!
1. Dlaczego zdecydowałaś/łeś się założyć bloga?
Chciałam podzielić się swoimi opowiadaniami!
2. Jaki jest Twój ulubiony kosmetyk?
Nie mam.
3. Jak najlepiej lubisz spędzać czas?
Czytać książki, pisać opowiadania, wychodzić ze znajomymi.
4. Bilard czy kręgle?
Kręgle.
5. Kto Cię inspiruje?
Nie mam inspiracji :(
6. Szybki fast food czy porządny obiad poza domem?
Fast food.
7. Jaka jest Twoja ulubiona piosenka?
Obecnie: "Słoń Szczerze".
8. Matematyka czy język polski?
Język polski.
9. Jakie są Twoje plany na najbliższe 5 lat?
Skończę gimnazjum :D I pójdę do liceum (łoo, nie wiem co dalej!)
10. Do jakiego miejsca lubisz wracać/chciałabyś powrócić?
Chciałabym jeszcze raz pojechać w góry :)
11. Jakie jest Twoje życiowe motto?
"Życie to labirynt, ale cel jest zawsze taki sam."
Druga nominacja jest od tej osoby!
1. Co sprawia Ci największą przyjemność?
Pisanie opowiadań, słuchanie muzyki, spotkania z przyjaciółką
2. Twój autorytet.

Brak :(

3. Jaka jest Twoja ulubiona pora roku?
Zima !
4. Co daje Ci pisanie?
Radość, i formę zabawy :)
5. Masz jakieś hobby?
Pisanie opowiadań.
6. Co lubisz robić w wolnej chwili?
Czytać, i spotykać się ze znajomymi.
7. Twoje największe marzenie?
Chciałabym pójść na galę KSW.
8. Ulubiony film?
Percy Jackson i Bogowie Olimpijscy: Złodziej Pioruna.
9. O czym napisałabyś książkę?
Wybrałabym coś z moich opowiadań.
10. Twoja ukochana osoba vs cały świat .. Co wybierasz?
Egoistka ze mnie, ale ukochaną osobę :)
Dziękuję za nominacje, ja nominuję:
http://opowiadaniarose.blogspot.com/
Oto moje pytania:
1. Ulubiona książka?
2.Co robisz w wakacje?
3.Gdybyś mogła spędzić jeden dzień w książce, jak była byto książka?
4.Twój ulubiony aktor/aktorka?
5.Siatkówka czy piłka nożna?
6.Do jakiego czasu w historii chciałabyś się cofnąć?
7.Skąd bierzesz inspirację do pisania?
8.Masz jakiś lęk?
9.Ulubione jedzenie?
10.Ulubiony kolor?
11.Najlepsza książka jaką przeczytałaś?
Nie żeby te pytania były, jakoś szczególnie kreatywne :)
Miłego dnia, po raz drugi!

Białe Piaski cz.14

Hej,hej!
Co stanie się dalej? Jaką niespodziankę otrzyma Elizabeth?
Dowiecie się już dziś!
Zapraszam!
"[...]-Może zostaniecie u mnie na herbatę?-spytał z nadzieję Ozyrys. Spojrzałam na Al'a.
-Tak, pewnie.-odpowiedział. Nie zrozumiał, wcale nie chciałam iść na tą herbatę. Bo dziś są moje urodziny. Teleportowaliśmy się przed jego zamek, a potem do zamku.
-Gdzie Al?-zapytałam.
-Został coś załatwić, zrobię herbaty.
  Zastanawiałam się, czemu pod ziemią jest ciemne niebo. Dziwne. Ale zamek, z zewnątrz był taki mroczny.
  Wewnątrz było bardziej przytulnie. Ale i tak mroczno. Tylko nadal zastanawiał mnie fakt, czemu Ozyrys łaził w szlafroku.
  Postawił przede mną filiżankę herbaty. Upiłam łyk, była okropna. Smakowała tak jakby stała przez wiele dni w tej filiżance. Ale postanowiłam ją wypić, żeby nie zrobić mu przykrości.
-Przepyszna-skłamałam.
-Może oprowadzę Cię po zamku?-zaproponował.
-Dobrze.-zostawiłam herbatę i poszłam za nim.
-Chodźmy do sali balowej.-ruszył w kierunku wielkich, starych drzwi. Otworzył je za pomocą magii, oczywiście.
-Niespodzianka!-wykrzyknęli wszyscy zgromadzeni, światło się zapaliło i oświetliło ich twarze.
  Niektórych nie znałam, ale zobaczyłam też Al'a, Dominicka, Elijah'a, mamę i Hekate. Podbiegłam do nich. Nie mogłam, się nadziwić, jak udało się to zorganizować.
-Al, to wszystko twoja sprawka?-spytałam z nutą rozbawienia w głosie.
-Tak-przytulił mnie i pocałował.-Ale nie tylko dlatego, że masz urodziny, zaprosiłem Nut, żeby zaproponować jej rozejm!
  Porozmawiałam z nimi, w tle leciała spokojna muzyka. Bogowie, dwójka ludzi magów, jedna zmarła osoba, tańczyli i bawili się. Wszyscy byli ubrani w garnitury i sukienki, wyjątek stanowiłam ja i Ozyrys w szlafroku. A sala była tak pięknie ozdobiona, w kątach stały stoły z jedzeniem, z sufitu zwisały balony.
  W połowie imprezy drzwi otworzyły się i wszyscy spojrzeli w tamtym kierunku. Do sali weszła przepiękna bogini, jej ciało było jak sklepienia niebios. Białe włosy związała w kok. Miała przepiękną niebieską sukienkę. A za nią kroczył dumny bóg, w czarnym garniturze, jego ciało było jak ziemia.
  Nut i Geb. Mój ojciec przyszedł. Nie chciałam go nawet widzieć. Zdradził swoją żonę, a teraz ośmiela się tu jeszcze przychodzić.
  Bogini rozejrzała się. Zaczęła iść w moim kierunku, za nią ociągał się Geb. Moja matka zauważała nowo przybyłych i odeszła w tłum. Bolał ją widok tego zdradzieckiego boga.
-Ty, to Elizabeth? I Dominic!-zawołała Nut.
-No, tak, jak widzisz-Al szturchnął mnie łokciem.
-Nut chcemy zawrzeć rozejm-powiedział oficjalnym tonem Al.
-Z tobą, bogu księżyca. Thot musiał Cię pokonać, a ty chcesz zawrzeć rozejm- mąż położył na dłoń na jej ramieniu."
                                                                            CDN
I jak? Myślicie,że Nut da im spokój, czy może będzie oczekiwała czegoś w zamian? To już jutro!
Miłego dnia!

poniedziałek, 3 sierpnia 2015

Białe Piaski cz.13

Witajcie!
Już trzynasta część Białych Piasków! W następnych częściach dowiecie się o matce rodzeństwa, oraz co zrobi bogini Nut.
Mam już zaczęte nowe opowiadanie, ale najpierw skończę to. Mogę wam powiedzieć,że będzie równie ciekawe jak to! A narazie, zapraszam!
"[...]-Wiesz moja moc nie bardzo chce działać w podziemiach, jestem bogiem Księżyca na Ziemi, a nie pod nią!- próbował dodzwonić się do Ozyrysa. Biegliśmy dalej, obejrzałam się za siebie. Demon z tułowiem lwa, głową krokodyla i zadem hipopotama wyraźnie przyśpieszał.


-Ozyrys, jestem tutaj u ciebie! Schowaj schowaj tego swojego demona!-wrzasnął Al.
-Już, już muszę ubrać kapcie-usłyszałam.
   Przed nami pojawił się mężczyzna o rudych jak marchewka włosach i jasno niebieskich oczach. Co mnie zdziwiło? To, że miał na sobie szlafrok w hipopotamy.
-Ammmmit-przeciągnął się-chodź do tatusia!
   Demon popatrzył na Ozyrysa i odbiegł. Chyba przestraszył się jego okropnego szlafroka.
-Tak mi przykro-ziewnął.
-Tak? To super. Przyszliśmy w odwiedziny do twojej nieziemskiej Krainy Truposzy!
-Krainy Umarłych-poprawił go.-Po co? A ty jesteś Emily?- zwrócił się do mnie.
-Nie, skąd ci do głowy przyszło, że nazywam się Emily! Mam na imię Elizabeth.
-Ah, zgadywałem. Ty do swojej matki? Nie często mam tutaj gości. Naprawdę mało osób mnie odwiedza.-ciągnął.-Teleportujemy się, chyba ,że wolicie popływać? Nie tak myślałem.
  Sam sobie odpowiedział na to pytanie. był naprawdę dziwny. Po chwili znaleźliśmy się przed drewnianym domkiem. Krajobraz jak w raju.
-Tu mieszkają umarli?-zapytałam.
-Niektórzy, Ci źli mieszkają na przykład przy wulkanie-odparł beztrosko.-Tu mieszka twoja matka, idź się z nią zobaczyć. W końcu po to tu przyszłaś.
   Nie myślałam co jej powiem, nigdy nie planowałam podróży do Krainy Umarłych i porozmawianie z nią. Cześć mamo, nie żyjesz ale przyszłam Cię odwiedzić. Fajne mieszkanko-nie ma co, to będzie świetna wizyta.
   Otworzyłam drzwi i weszłam. Dom jak dom, urządzony tak jak mieszkaliśmy w przed przeprowadzką.
-Elizabeth, czy ty umarłaś?-mama wyskoczyła zza schodów. Tak jak myślałam wcześniej- świetny początek, bo czy jak odwiedzasz swoją matkę, to czy ona pyta czy umarłaś? No chyba nie.
-Nie! Przyszłam Cię odwiedzić.-podeszłam do niej i przytuliłam szlochając.
-O, Elizabeth siadaj, zaprze ci herbatę-powiedziała.
-Czy ty naprawdę byłaś z tym całym Gebem? Bogiem Ziemi?-spytałam, nie przemyślałam pytania.
-A ty naprawdę jesteś z bogiem księżyca-odcięła się. Ciekawe skąd wie.
  Usiadłam na miękkiej kanapie. Czekałam na to spotkanie odkąd Al, powiedział, że jest możliwe. Nie wyobrażałam sobie, też ,że mama będzie wiedzieć. Było mi żal Dominica,że nie przyszedł tu ze mną.
   Mama postawiła przede mną kubek z herbatą.
-Co tutaj robisz? W sensie, czy ci się tu nie nudzi?-znów dziwne pytanie z mojej strony.
-Nie zaprzyjaźniłam się tu ze zmarłymi-roześmiała się.
   Rozmawiałyśmy jeszcze chwilę, gdy przerwał nam Al.
-Będziemy niedługo szli-powiedział i wyszedł.
-Związałaś się z Al'em. Czasami jest naprawdę szalony-zaśmiała się mama.
-A Geb? To mój ojciec?-spytałam.
-Tak poznaliśmy się w parku. Zakochaliśmy się w sobie. Ale Nut się wściekła i teraz próbuje was zabić. Dziwne,że nie wysłała nikogo. Sama nie chciałaby probrudzić sobie rąk.-spojrzała na mnie-uważaj na siebie, leć już.-uściskał mnie i wyszłam."
                                                                                 CDN
I jak? Spodobało się? Mam nadzieję,że tak. I mam prośbę komentujcie!
Miłego dnia!

niedziela, 2 sierpnia 2015

Białe Piaski cz.12

Hej,hej!
Dziś dowiecie się co Al i Eliza znaleźli w pokoju Edwarda :D
Zapraszam!
"[...] Nigdy tu nie byłam. Sama nie odważyłabym się wejść. Chociaż przeszkadzał mi fakt, że Al śmiał się pod nosem.
   W pokoju było bardzo, ale to bardzo brudno.
-Chyba często tu nie sprzątał.-skomentował bóg.
-Nie wiem, jak możesz śmiać się w obliczu zagrożenia.-powiedziałam.
-Ja nie widzę żadnych zagrożeń. Alarmów, łażących trupów czy może ładunków wybuchowych.
   W pomieszczeniu panował zaduch, na ścianach widniały jakieś hieroglify, a podłoga była brudna. I śmierdziało. Al poszedł dalej rozejrzeć się.
-Wiesz, że on trzymał tu tego stwora podobnego do feniksa?-spytał Al.
-Benu? Nie, a znalazłeś go?-odpowiedziałam pytaniem, na pytanie.
-Tak,chodź zobacz.
  Poszłam obejrzeć znalezisko boga. W klatce ogromnej i brudnej klatce siedział benu(pierwowzór greckiego feniksa), wychudły i odwodniony.
-Al, musimy go stąd zabrać, zdechnie w takich warunkach?-rzekłam.
-Okay, ale to twój ptaszek, czy czym on tam jest. Ale narazie rozejrzyjmy się.
   Poszłam rozejrzeć się. Znalazłam kulę do wróżenia.
-O, Edd sobie wróżył. Ciekawe czy przewidział, że pójdzie do piachu. A znalazłaś jakieś alarmy-spytał, z przekąsem.
  Zignorowałam go i szukałam dalej. Wszystko co znaleźliśmy spakowaliśmy do torby.
-Po auto wrócę, później. Bo tego ptaszyska tam nie zapakujemy.-ścisnął w dłoni uchwyt od klatki i wziął mnie za rękę. Po chwili byliśmy już w domu.
-Niezły ma ten pokoik, może sam sobie taki urządzę.
   Rozpakowaliśmy i przejrzeliśmy wszystkie przedmioty z pokoju. Nic ciekawego tam nie było. Włożyliśmy wszystko do kufra, potem Al poszedł zająć się benu. Było już po dwudziestej pierwszej, więc wzięłam prysznic i ułożyłam się do łóżka.
                                                                                 *
  Rano śniadanie już czekało. Zjadłam, a Al oznajmił, że będę mogła zobaczyć się z matką, bo odwiedzimy Krainę Umarłych (dziwnie brzmi).
   Teleportowaliśmy się na niewielki cmentarz. Stało tam również nieduży budynek. Do, którego weszliśmy.
-Ozyrysie, wpuść nas, Ozyrysie, Ozyrysie!-krzyknął Al.
-Czy to nam w czymś pomoże.-spytałam, wątpię, żeby gadanie do ścian maiło w czymkolwiek pomóc.
-|Nie, myślałem, że się nabierzesz.-po czym stuknął w parę cegieł, a przed nami otworzyły się drzwi.
  Weszliśmy przez nie schodami w dół, było bardzo ciemno. Bóg użył magii, a na jego ręce ukazała się świetlista kula. Zrobiłam to samo. Zaczęłam rozglądać się po pomieszczeniu. Coś się poruszyło.
-Co to?-spytałam.
-O, Ozi nie schował swojego zwierzaczka, trzeba było go zawiadomić,że wpadniemy. To Ammit, pożera dusze, czy tam serca.Wiej!-krzyknął, gdy Ammit zaczęła nas gonić.
-Nie możesz czegoś zrobić, jesteś bogiem, do cholery-krzyknęłam.
-Moja magia tu nie działa! Zawiadomię Ozyrysa-biegliśmy  wzdłuż korytarzy, a Al wyciągnął telefon.
-Nie możesz tego zrobić telepatycznie?
-Czy jak wyglądam na wampira?'
                                                                           CDN
I jak się wam podobało? Czy Ozyrys im pomoże? To już jutro! Miłego dnia!


Brak ;(

Hej,hej! Wczoraj nic nie napisałam ;( -byłam u przyjaciółki. Ale dziś po południu lub wieczorem, będziecie mogli poczytać o tym co Al i Elizabeth znaleźli w pokoju Edd'a :)