wtorek, 18 lipca 2017

Wielki Powrót

Witajcie!
Cały rok nie dodawałam żadnych postów. Nie wiem czy w ogóle ktoś zajrzy na tego bloga po takim długim okresie czasu. Z uwagi na pisanie tego na telefonie, proszę o wyrozumiałość. Postaram się wychwycić wszelakie błędy.
Opowiadanie, które chce wam pokazać, jakiś czas temu pisałam na lekcji polskiego i było ono wysłane na konkurs. Wygrał mój klasowy kolega, przy okazji bardzo pozdrawiam! Może wam się spodoba. Historia o miłości, bez żadnych nadnaturalnych zjawisk, postaci.
Zapraszam do czytania!
"Pewnego słonecznego dnia z uśmiechem na ustach wyszłam z domu. Jak go spędzić?- zadałam sobie w myślach to pytanie. Kroczyłam wzdłuż wiejskiej dróżki. Moi przyjaciele zostali w mieście, w którym mieszkałam, a na wakacje przyjechałam tutaj, na wieś, gdzie nikogo nie znałam.
  Chwilę później zobaczyłam w oddali ogród. Wydawał się bardzo interesujący. Postanowiłam przyjrzeć mu się z bliska. Z każdym krokiem coraz bardziej mnie intrygował. Wyglądał magicznie w blasku porannych promieni.  Zdecydowanym krokiem pokonałam ostatnie pare metrów, dzielących mnie od świeżo odmalowamej furtki. Posiadała misterne zdobienia, oraz klamkę w kształcie róży, w kolorze czerwonym. Jej płatki zostaly pokryte zieloną farbą. Lekko ją uchyliłam i znalazłam się w najpiękniejszym miejscu na ziemi.
  Dróżka wyłożona kostką brukową, wzdłuż której rosły różyczki, wielkości pięści. Prowadziła do stawu, po którym pływały śnieżno białe łabędzie. Były delikatne, jakby zło całego świata ich nie dotyczyło. Trawa sprawiała wrażenie nadającej się do spożycia. Ogromne drzewa, prowadziły ze sobą cichą rozmowę, szeptały by nikt nie dowiedział się o ich tajemnicy.
  Zdjęłam buty i zafasycnowana zaczęłam biegać wśród drzew, ściągając się z wiatrem. Na chwilę poczułam się wolna jak ptak. W tamtej chwili mogłam wszystko. Magia ogrodu przepłynęła przez każdą część mojego ciała. Zachwycona niczym dziecko, spoczęłam obok największego drzewa. Miałam stamtąd doskonały widok na cały teren. Powieki stawały się coraz cięższe, aż w końcu pozwoliłam im opaść i zasnęłam.
  Obudził mnie dźwięk łamanej gałęzi. Ktoś zrywał różę, pomyślałam, przytoczona snem, którego nie pamiętałam. Przymrużonym wzrokiem starałam się ujrzeć sprawcę. Był to anioł. Nie, nie. Marzenia senne jeszcze przćmiewały mój umysł. Chłopak, który idealnie pasował do tego miejsca. Miał kruczoczarne włosy i bardzo dobrze zbudowane ciało. Odwrocil głowę. Mocno zarysowane rysy twarzy, i oczy w kolorze, otaczającej nas trawy sprawiły, że oniemiałam. Miał bladą cerę, jakby słońce w ogóle na niego nie działało. Był wyraźnie zakłopotany. Spojrzał mi w oczy, przeczesując w tym czasie kosmyk niesfornej grzywki.
-Przepraszam, że Cię zbudziłem. Ale musiałaś śnić piękny sen, dlatego chciałem poczekać, aż się zbudzisz i wręczyć Ci to.- powiedział i wręczył mi kwiat..."
Krótki kawałek z mojego opowiadania. Jeśli chcielibyście, bym wznowiła działalność bloga, napiszcie w komentarzach!
Dobranoc moi mili :)