poniedziałek, 10 sierpnia 2015

Zjadacz Snów cz.6

Hej,hej!
Mam na nadzieję, że poprzednie części wam się podobały. Dziś szósta część przygód Luke'a!
"[...]- Tak zamordowano, tutaj rodzinę, ale zapeniam Cię młodzieńcze, że tobie nic się tu nie stanie.
  Doszedłem do wniosku, że ten kamerdyner nie był taki zły. Nawet mi trochę pomógł. Ciekawe gdzie podział się Jarred i moja mama.
  Zobaczyłem, że ten kot chyba mnie polubił. Łasił się do mnie, ciągle chciał, żebym go głaskał. On jest kluczem, pojawił się tu, gdy zabito tamtych ludzi. I ta dziewczynka, co się z nią stało, czemu jest inny rok. Tyle niewiadomych.
  Poszedłem poszukać jakiś poszlak w pensjonacie, upewniwszy się, że mężczyzna śpi, wbiegłem schodami na górę. Wszedłem do pokoju tej dziewczynki.
  Na ścianie wisiało ogromne lustro, wcześniej było coś tu napisane, sądząc po plamach jakie zostały. Otworzyłem szafkę, w której leżał pamiętnik. Pisała w nim, że męczą ją senne koszmary. Że rodzice jej nie doceniają. Pisała nawet o jakimś Jonie. Pewno się w nim zakochała.
  Spojrzałem na kota, który był wyraźnie podekscytowany. Stanął przed lustrem i o.. Nie zobaczyłem tam zwierzęcia, była w nim bardzo ładna dziewczyna o niebieskich oczach i czarnych włosach. Miała jasną karnację. Wyglądała na smutną. Co ja siebie myślę, a gdyby mnie ktoś zamienił w kota, to hasałbym, ze szczęścia.
  Nie wiedziałem co mam zrobić by ją odmienić. Musiałem pogadać z Jarred'em.
                                       *
  Pierwszy raz dziękuję tym idotom zna przeciwka, że włączyli sobie to durne radio.
  Sięgnąłem po telefon, zadzwoniłem do mojego kumpla. Poprosiłem go o spotkanie.
                                       *
-To nie jest jakiś kot! Tylko bardzo ładna dziewczyna!- wykrzyknąłem, gdy siedzieliśmy w parku.
-Jak to laska?
-No a myślisz, że za pojęciem dziewczyna, kryje się coś innego?-spytałem z sarkazmem.
-Ktoś musiał ją zamienić. Może ten co ich zabił.- mruknął.
-To jest pewnie ta laska, co jej ciała nie znaleziono. Tylko jak ją odmienić.- nie wiedziałem co o tym myśleć.
  Siedzieliśmy zastanawiając się co mogę zrobić. Jarred jedyny mi wierzył i jeszcze pomagał. Najlepszy przyjaciel jakiego miałem, w sumie jedyny.
-Mówiłeś, że on jest jakiś zapchlony i brudny. Nikt nie chciałby takiego kota, nikt też się nim nie zajmuje, więc może byś go umył, i wtedy wróciłaby do swojej pierwotnej postaci.-rzekł.
-To nie taki zły pomysł, nawet jak się nie uda przynajmniej, kocur będzie czysty.
  Podziękowałem Jarred'owi i wróciłem do domu. Ojciec nadal chciał mnie gdzieś wysłać i był wściekły. Mama przekonała go, narazie, żeby nigdzie mnie nie wysłał.
-Gdzie się szlajałeś, chłopcze?-spytał, nadal udawał, że dostał jakieś choroby, od tego uderzenia.
-Byłem z Jarred'em- odparłem.
-Z tym grubasem?
-Nie waż się obrażać moich przyjaciół.-warknąłem i pobiegłem do swojego pokoju."
                                     CDN
Pisałam na telefonie, więc mogło być mniej. Ale jutro już normalnie. Nie zapominajcie komentować! Nie miałam innej grafiki :\
Miłego dnia :>

3 komentarze:

  1. Twoje opowiadanie bardzo mnie zaciekawiło, sama piszę :)
    Zapraszam do siebie
    http://alicjawkrainiekotow.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  2. Ciekawie napisane ;*

    rilseee.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń